Zostałeś z Nami w tej Hostii białej...
"Zostałeś z Nami w tej Hostii białej, w kruszynie chleba, tak bardzo małej. Wszyscy Cię dzisiaj za to Wielbimy, Sercem i pieśnią Ciebie Chwalimy""...
Dzisiejszą kompozycję o tematyce Bożego Ciała, zacznę może słowami wierszyka dla Dzieci, którego nauczyłam się w dzieciństwie: ""Zostałeś z Nami w tej Hostii białej, w kruszynie chleba, tak bardzo małej.
Wszyscy Cię dzisiaj za to Wielbimy, Sercem i pieśnią Ciebie Chwalimy""...
Procesja Bożego Ciała tak uroczysta i cudowna, świadczy o naszym przywiązaniu i miłości jaką wielbimy Jezusa, w tej drodze, w której idziemy razem z Panem na równi pochyłej jaką jest nasze życie, to On wspiera nas i podnosi każdego dnia, to On umacnia nas w chwilach zwątpienia i trosk, to z nim walczymy każdego dnia ze swoimi słabościami i ułomnościami, to w nim mamy siłę z radości, to On jest naszą drogą prawdą i życiem...
Mieszkając poza granicami naszego kraju pragniemy chodź w małym zalążku doświadczać tej radości ze wspólnej drogi procesji z Panem, w kraju ojczystym nasza drobna pielgrzymka ulicami miast czy wsi świadczy o naszej przynależności do kościoła, naszej wierze, o którą tak często w tych czasach musimy walczyć...
Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego to akurat w czwartek obchodzimy uroczystość Bożego Ciała, a przecież wszystko zaczęło się od ""Czwartku w wieczerniku"", gdzie nasz drogi Jezu ustanowiłeś komunię świętą, by pozostać z nami już na zawsze pod postacią chleba, tego to chleba, o który w codziennej modlitwie prosimy każdego dnia:"...chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj""..., Ty o Panie jesteś chlebem życia...
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, którą tradycyjnie nazywamy Bożym Ciałem, jest dla nas okazją by ukazać swoją przynależność do kościoła i wiary, by w ten sposób okazać największą miłość jaką czujemy do Ciebie Panie...
W naszych Parafiach poza granicami naszego ojczystego kraju z całym sercem i pełni nadziei kroczymy razem z Tobą Panie w Najświętszym Sakramencie, by przy każdym z czterech ołtarzy zatrzymać się, wielbić cię, powierzyć ci wszystkie zakamarki naszego serca, by przy każdym z czterech postojów zgłębiać fragmenty ewangelii, cztery ze względu na tylu ewangelistów: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana.
Ołtarze są tak pięknie udekorowane, to z darów naszego serca o Jezu, dzieci z całą swą naturalnością i radością w sercach rzucają ci płatki kwiatów, o Panie w tej procesji nie jesteśmy sami, to ty tak jak każdego dnia naszego życia prowadzisz nas swoimi ścieżkami..., I tutaj samoistnie nasuwają mi się słowa pieśni: ""Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę, Ty tylko mnie poprowadź Panie mój""...
Nie wiem, dlaczego postanowiłam przeprowadzić taki drobny ""reportaż ""na temat co sądzimy i jak widzimy procesje Bożego Ciała, byłam bardzo wzruszona słysząc słowa jednej z Pań: tutaj pozwolę sobie je zacytować: "" w tej procesji to tak jak w życiu, idę z Panem, pokazuje mu każdy kawałek siebie, by dotarł tam, gdzie potrzeba mnie uleczyć, tam, gdzie potrzeba mnie wzmocnić i tam bym nabrała siły na każdy kolejny dzień ""...
Zostawiając Was kochani w refleksji tak pięknego święta jakie mieliśmy możliwość celebrować w ubiegłą niedzielę zachęcam do wspólnej modlitwy za nas wszystkich, by tak jak podczas tej wspólnej procesji modliliśmy się za siebie, by tak kontynuować to dzieło ku chwale miłość do Pana i bliźniego...
Redaktor Izabela Prochenko Parafia Saint Denis
TRIDUUM I ŚWIĘTA WIELKANOCNE 2023
""Hosanna Synowi Dawida: błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie”.
Tymi słowami zacznijmy naszą drogę Niedzieli Palmowej rozpoczynającej tak ważny dla każdego i każdej z nas okres liturgii słowa i Triduum Paschalnego.
Niedziela Męki Pańskiej zwanej też niedzielą Wierzbną lub Kwietną, swą wdzięczną nazwę zawdzięcza pierwszym pojawiającym się kwiatom...
Liturgia Niedzieli Palmowej łączy ze sobą dwa momenty , radosnego przywitania Pana w procesji z palmami ale i bólu męki pańskiej czytanej w Ewangelii.
Kolor czerwieni , który to towarzyszyć nam będzie tego dnia oddaje wielkość miłości, jaką obdarzył nas Pan zgadzając się na mękę zbawienia każdego z nas , oddając się dobrowolnie na krzyż , pogardę ,cięgi i razy, czego to dowodem będzie Triduum Paschalne i śmierć przez krzyż w Wielki Piątek...
Miłość, jak każda usłana jest nie tylko różami ale i cierniami, to w miłości znajdujemy swój krzyż, a krzyża bez miłości nie uniesiemy, są nierozłącznymi towarzyszkami naszego życia, Święty Jan Paweł II mawiał:
"Musicie być silni miłością, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
wszystko przetrzyma , tą miłością która nigdy nie zawiedzie"...
W Niedziele Męki Pańskiej tajemnice naszej wiary przenikają się między sobą, ukazując poświęcenie, miłość, cierpienie ale i obietnice Zmartwychwstania. Dobrowolnie uczestnicząc w liturgii tego dnia ,podejmujemy jak ciężką niejednokrotnie zgodę na swój własny krzyż, tak cudownie dopasowany nam przez Stwórcę , by odczuwać jego miłość, to dzięki słowom Ewangelii , zagłębiając się w siebie akceptujemy drogę życia, niejednokrotnie kamienną i cierpką wybrana nam przez Pana, refleksyjnie skłaniamy się ku pytaniom, nie zapominając że nawet w tych ciężkich właśnie momentach Pan Nasz Jezus, jest przy nas najbliżej, to on otula nas swą nieosiągalną przez umysł i ciało miłością.
Niedziela Palmowa rozpoczyna wielki tydzień , a w nim Triduum Paschalne, to czas wyciszenia, refleksji, jałmużny, nie zapominajmy w tym czasie o chorych, samotnych, cierpiących, otwórzmy serca na Jezusa i drugiego człowieka, bo w każdym z nas jest cząstka naszego Pana, gdyż każde spotkanie z drugim człowiekiem, jest spotkaniem z Bogiem.
Triduum Paschalne rozpoczyna wieczorna czwartkowa msza święta, tego dnia Jezus ustanowił sakrament Eucharystii, i Kapłaństwa. Podczas swej ostatniej wieczerzy ofiarował pod postacią chleba i wina swoje ciało i nakazał Apastołom by robili to na jego pamiątkę.
Wielki Piątek zaś , przypomina nam ofiarę jaką złożył nasz Jezus by wybawić nas od grzechów. Z szacunku dla poniesionej ofiary miłości jaką złożył dla nas wszystkich, tego dnia nigdy nie odprawiane są msze święte, trwamy przy Grobie Pańskim ; uwielbiamy i adorujemy Krzyż jako znak naszego zbawienia i bezgranicznej miłości.
Wielka Sobota to dzień zadumy i trwania przy Grobie Pańskim , w przeddzień Wigili Paschalnej i wielkiej radości z Zmartwychwstania Chrystusa Króla naszych serc.
Nam wszystkim na ten zbliżający się czas zadumy, refleksji, w zabieganiu każdego dnia życzę byśmy otworzyli swe serca i duszę dla Zmartwychwstałego Pana, by każdy z nas zdołał uporządkować i oczyścić swe serca i sumienia na przywitanie tak znakomitego Gościa jakim jest Jezus Chrystus.
I z serca życzę:
""Radości- Wielkiego Czwartku
Wiary- Wielkiego Piątku
Nadziei - Wielkiej Soboty
Radości- Wielkiej Niedzieli""
Redaktor Izabela Prochenko Parafia Saint Denis
WIELKI POST 2023
""Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tam mnie wypal Panie...
Byś został tylko Ty, byś został tylko Ty, jedynie Ty""...
Tymi słowami zacznijmy naszą drogę wielkopostną, wyboistą, pełną trudów i być może niewdzięczną ale prowadząca do szczęścia którym będzie nasz Jezus...
Okres pełen purpury, fioletów i trosk, spróbujmy zatrzymać się na chwilę, by zagłębić się w ten trudny czas, nostalgii, upadków i walki, z sobą, grzechem, być może bliźnim, jak w tak krótkim czasie przygotować swoje serce na Zmartwychwstałego Pana, tutaj słowo upadek nam wszystkim pewnie kojarzy się z życiowymi upadkami, niepowodzeniami i trudami życia powszedniego, a przecież Jezus podczas swej drogi też upadał, jego zbolałe ciało powalał ciężar Krzyża, naszego Krzyża, tego który nosimy w swoim sercu, czasami na swych barkach, : ile razy mówimy w ciszy: Boże już nie mogę, nie wytrzymam, nie zniosę, Jezu jak Ty wytrwałeś? Jezu mój drogi jak w swej boskiej mocy lecz w ludzkim ciele odnalazłeś tyle miłości do tych którzy cię tak skrzywdzili, i tu nasuwa się myśl, jak niejednokrotnie wybaczyć , drugiemu człowiekowi ... Ten kolor purpury , tak ciężki a zarazem królewski, potężny pełen miłości otula nasze serca w tym Poście... 40 dni pokuty która ma za zadanie przygotować nas do zrozumienia tak wielkiej potęgi wiary i miłości jaką Jezus dał nam jako obietnice , Zmartwychwstał, wiedział, że by ocalić każdego i każdą z nas jest zmuszony przejść tą drogą hańby, walki , ciężaru, tych razów które to kaleczyły jego ciało, Jezu mój , mój silny Panie, dodaj nam wiary byśmy podczas rozterek każdego dnia odnaleźli sens przebywania z Tobą i przeżywania tego czasu, napełnij nas miłością, skrusz zatwardziałe serca i umysły , wypal w nas to co jest najbardziej skryte, te ciemności otaczające naszą duszę, złam w nas tą zaślepiającą pychę, pomóż by to zbolałe serce mogło znów bić miłością do Ciebie ...
Ach mój Panie , wiem że tylko w krzyżu jest sens i tylko przez krzyż możemy doznać prawdziwej miłości, ależ jaki ten ciężar momentami jest przytłaczający, pomóż o dobry Jezu w tym cierpkim ale słodkim miłości wiernej czasie poczuć Twą wielką zbawczą moc, niech serce me rwie się do Ciebie i niech chwali dusza moja te cierpienia , niech okres Wielkiego postu przypomina nam o drugim człowieku, bym w każdym napotkanym mógł dostrzec Ciebie.
Święty Jan Paweł II powiadałże Wielki Post jest czasem prawdy, ogołocenia się z grzechu, i stanięcia twarzą w twarz ze swoimi niedoskonałościami, o mój dobry zbolały Jezu niech Twoja droga krzyżowa będzie nam przykładem na ten czas postu...
""Klękam i zamieniam się w ciszę i słuchanie Twojego słowa, by czas Wielkiego postu był radością z naszego sam na sam""...
Redaktor: Izabela (Saint Denis)
Płonące świece w naszych sercach: pokój, wiara, nadzieja i miłość...
Płonące świece w naszych sercach: pokój, wiara, nadzieja i miłość...
Jesteśmy przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia, ten wymarzony i tak wyczekiwany okres świąt, pewnie niejednemu i niejednej z nas kolejny rok uciekł gdzieś między pracą, obowiązkami, życiem rodzinnym, może nawet skrytymi gdzieś w sercu marzeniami i troskami... Ale dziś nie o troskach, ale o tej cudownej Nowinie z narodzin naszego Pana, dziś też będzie krócej, ale postaram się by było treściwie i by te kilka słów dało nam chodź zalążek nadziei na lepsze jutro, które zawsze przychodzi, chodź nie zawsze z nami...
Kochani, przecież wszyscy potrzebujemy miłości, którą jest sam Jezus Chrystus, opowiem Wam pewną zaczytaną historię o 4 świecach, by choć na chwilkę oderwać nas od tych przyziemnych obowiązków a skusić do refleksji nad tym co naprawdę istotne, proszę dotrwajcie do końca , bo na końcu zawsze jest już tylko dobrze...
Otóż w pewnym pokoju, w wieńcu stały 4 świece i po cichutku z nutką nostalgii rozmawiały ze sobą,
Pierwsza powiedziała : ja jestem pokój, niestety ludzie już mnie nie chronią i zgasła...
Druga rzekła: ja jestem wiara, ale ostatnimi czasy mam wrażenie że nikomu już nie jestem potrzebna i ona też zgasła
Trzecia dodała: ja jestem miłość ale nie mam już siły walczyć i też zgasła...
Do pokoju weszło małe dziecko i z żalem w głosie zawołało: co wy robicie, wy musicie płonąć, bo ja tak bardzo boje się ciemności, potrzebuje Was jak każdy z nas i zapłakało. Słysząc ten szloch dziecka odezwała się czwarta świeca, była nią nadzieja i rzekła, nie martw się, dopóki ja płonę zawsze można zapalić pozostałe świece. Z błyszczącymi od łez oczkami dziecko wzięło tą czwarta świece w swoje niewinne dłonie i zapaliło nią pozostałe trzy świece. I tak znów płonęły: pokój, wiara, nadzieja i miłość...
Pozwoliłam sobie nawiązać do tej historii by przypomnieć nam, że narodzony Jezus to przecieżżywa nadzieja...
Kochani pragnężyczyć Wam by w waszych sercach nigdy nie zabrakło nadziei, dzięki to której zawsze docenimy miłość, pokój i pozwolimy odrodzić się naszej wierzę...
Z okazji tych nadchodzących świąt życzę Wam Wszystkim i samej sobie byśmy nigdy obojętnie nie przechodzili koło dobrej nowiny jaką jest Jezus i by w naszych sercach zawsze paliła się nadzieja, dorzucę jeszcze worek zdrowia dla każdego, bo bez niego nic nie ma takiego smaku, drugi wór radości i byśmy zawsze mieli czas na tworzenie nowych wspomnień.
Radosnych, spokojnych i Pełnych nadziei Świat Bożego Narodzenia, by narodzony Jezus obdarzył Was wszystkimi potrzebnymi łaskami.
Redakcja: Izabela (Parafia Saint Denis)
Miesiąc listopad, miesiącem nostalgii i refleksji.
W kościele świętym 1( pierwszy) i 2( drugi) Listopada to czas skłaniający nas do refleksji. W tym okresie 1 listopada przypada uroczystość Wszystkich Świętych a 2 Listopada Dzień zaduszny, tzw. Zaduszki. To dzięki wielowiekowej tradycji 1 listopada odwiedzamy groby zmarłych, modlimy się za nich i łączymy wspomnieniami z tymi, którzy odeszli, których nie ma już między nami na ziemi, wierząc, że doznali spokoju i radości Przebywania z Panem, to jednak dzień jak sama nazwa głosi wszystkich Świętych, którzy swym przykładnym życiem i słowem Bożym chwalili Pana i nawoływali do świętości. Pisząc te słowa, sama skłaniam się ku refleksji i myśli me uciekają ku bliskich mi zmarłych, uświadamiając sobie że czas który mamy tutaj na ziemi jest policzony dla nas wszystkich, w sercu budzi się tęsknota za tymi o których pamiętamy w modlitwach , prosząc by dobry Pan okazał im swą wielką radość przyjmując ich do swego Królestwa, ale pojawia się też nutka nostalgii o tych którzy swą drogę zanim dotrą przed tron Stwórcy muszą sami doznać refleksji i lekcji pokory będąc w czyśćcu, tutaj znów pełno myśli kołacze mi w głowie, że nie zawsze myślimy by wspomnieć o nich w swych modłach, a kiedyś sami możemy znaleźć się w takiej sytuacji, w której jak bardzo będziemy potrzebowali wspomnienia w modlitwie przez tych którzy zostaną tu na ziemi, nasz wieszcz Jan Twardowski mawiał: "" nie bądź pewny że masz czas, bo pewność niepewna"". W naszej wierzę bardzo ważne są obie te uroczystości, wszystkich Świętych i dzień po nich święto Zaduszne, chodź w kościele katolickim to w dniu wszystkich świętych odwiedzamy groby swych bliskich, powinniśmy pamiętać by także 2 listopada odwiedzać tych którzy są już bliżej Pana, a w codziennej modlitwie wspominać wszystkich tych nam bliskich i tych nieznanych.
Pozwolę sobie zacytować słowa nieznanego poety, który to wierząc w moc modlitwy powtarzał te słowa:
""Twarde są słowa modlitwą zrodzone.
Modlitwa i samotność czynią człowieka świętym.
Modlitwa jest aktualizacją wiary: modlitwa bez wiary staje się ślepa, wiara zaś bez modlitwy się rozpada""...
Redakcja: Izabela Prochenko
Saint Denis
Miesiąc październik miesiącem uwielbienia Maryi Panny przez Różaniec...
Zaczął się właśnie miesiąc październik, poświęcony modlitwie uwielbienia Maryi przez tajemnice życia Jezusa Chrystusa, to nasz czas rozmowy i przebywania z Maryją w uwielbieniu, powierzeniu swych trosk, w zawierzeniu i nadziei. W trakcie powtarzanych wezwań Różaniec jednoczy nasze serca i obdarza radością Chrystusa, który to dla nas się narodził, umarł i zmartwychwstał. Ojciec Święty Jan Paweł II niejednokrotnie namawiał by odmawiać Różaniec we wspólnotach nie tylko kościelnych, ale i w naszych rodzinnych. Cytując jego słowa:"" Różaniec jest moją codzienną modlitwą, i muszę powiedzieć, że jest modlitwą cudowną, cudowną w swej prostocie i w swej głębi"".
By przybliżyć historię różańca Świętego chciałbym podzielić się z wami kilkoma nie zawsze znanymi historiami różańca, otóż za ojca i prekursora tej wspaniałej modlitwy uważamy świętego Dominika, Któremu to ukazała się Matka Boża powierzając mu misje odmawiania tzw. Psałterza Maryi, czyli 150 Zdrowaś Maryjo i 15 Ojcze nasz, sama nazwa różańca wywodzi się ze średniowiecza w którym to uwielbiano kwiaty i duchową modlitwę traktowano jak róże dla Matki Bożej, stąd nazwa wieniec z róż czyli Różaniec. Czcicielem Madonny i Różańca był wielki stygmatyk bliski nam wszystkim Ojciec Pio, nie rozstawał się się z tą ""bronią przeciwko złu tego świata"", cytując słowa Ojca Domenico Mondrone o miłości Ojca Pio do Maryi rzekł: Różaniec był najpiękniejszym i najdłuższym kazaniem na jej cześć, bo trwał całe jego życie. Mówił różańcem, który zawsze dzierżył w palcach, różańcem, który ściskał w tych ostatnich chwilach, niemal tak, jakby był najwyższym ogniwem między ziemią, którą miał opuścić, a niebem, które otworzyło się przed nim""...
Chwalmy Matkę naszego zbawiciela tą oto modlitwą dziękczynną, w całym zabieganiu dnia powszedniego, przy troskach, które niejednokrotnie ciążą nam na sercu, przy niejednokrotnym dzieleniu naszego życia na różne jego płaszczyzny, łączmy się i to wszystko zawierzajmy sercu Matki Przenajświętszej, trwajmy w nadziei powtarzając słowa: Zdrowaś Maryjo...
„Różaniec to łańcuch bezpieczeństwa na stromej skale szczytów górskich.
Nie wolno się zatrzymywać na żadnej tajemnicy.
Trzeba iść dalej, bo pełnia życia jest u szczytu” ...
Redaktor: Izabela (Saint Denis)
Życzenia bp. Wiesława Lechowicza 2020
Życzenia bp. Wiesława Lechowicza
Delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej
Boże Narodzenie – 2020 rok
„Na świecie było Słowo
A świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności
a swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim tym jednak, którzy je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”
/J 1, 10-12/
Kochani Rodacy, Bracia i Siostry!
Zawsze zwracałem się do Was z serdecznymi życzeniami z okazji świąt Bożego
Narodzenia i Nowego Roku. Tym życzeniom towarzyszyła modlitwa i żywa pamięć spotkań
z wieloma z Was w miejscach Waszego pobytu. Tak jest i tym razem, ale okoliczności
spowodowane pandemią sprawiają, że moje życzenia, modlitwy i uczucia żywione wobec
Polonii i jej duszpasterzy jeszcze bardziej się intensyfikują. Staram się wczuć w Wasze
położenie, przepełnione smutkiem z powodu niemożności spotkania się z Jezusem podczas
liturgii i często z najbliższymi przy świątecznym stole. Dzielę smutek z duszpasterzami,
którzy w posłudze słowa, a zwłaszcza w posłudze sakramentalnej są znacznie ograniczeni
obowiązującymi restrykcjami. Nie smućmy się jednak jak ci, którzy pozbawieni są wiary
i nadziei. Niech przeżywanie świąt Bożego Narodzenia z dala od świątyni czy od swoich
najbliższych pozwoli nam jeszcze bardziej docenić to, co zawdzięczamy narodzonemu
w Betlejem Jezusowi – możliwość spotykania się z Nim we wspólnocie Kościoła. Niech
pobudzi w nas tęsknotę płynącą z miłości do Boga i drugiego człowieka.
W dojrzałym i głębokim przeżywaniu tajemnicy narodzenia Syna Bożego pomaga
nam przykład Rodziców Jezusa: Maryi i Józefa. Żyli w świecie, który, jak pisze św. Jan
w Prologu do Ewangelii, ”nie poznał” Słowa, które stało się Ciałem. Zapowiadany przez
proroków Mesjasz i Zbawiciel „przyszedł do swojej własności”, a „swoi”, czyli Jego rodacy,
Go nie przyjęli. Nietrudno zauważyć analogię tamtego świata ze światem, w którym obecnie
żyjemy. „Mroki zamkniętego świata” – tak papież Franciszek zatytułował drugi rozdział
encykliki „Fratelli tutti”, w którym dokonuje analizy obecnych przemian cywilizacyjnych.
We współczesnym świecie obserwujemy nie tylko zamknięcie na drugiego człowieka, ale i na
Chrystusa i Jego Dobrą Nowinę. Te tendencje zauważamy także i w naszej Ojczyźnie,
i w naszych rodzinach w kraju i za granicą.
Maryja i Józef nie ulegli jednak dominującej atmosferze niedowierzania i zwątpienia.
Mimo zrozumiałych wahań i pytań odpowiedzieli pozytywnie na Boże słowo i Boskie
obietnice. Nie zwątpili nawet wtedy, gdy po urodzeniu Dzieciątka Jezus z obawy o Jego życie
byli zmuszeni najpierw emigrować do Egiptu, a potem wrócić już nie do Betlejem tylko do
Nazaretu. Dzięki zaufaniu Bogu uratowali Jezusa przed śmiertelnym zagrożeniem.
Życie świętej Rodziny w Nazarecie też nie było wolne od prób wiary. Mimo to, nie
tylko Jezus wrastał w latach i mądrości u boku swoich rodziców, ale i Jego rodzice wzrastali
w wierze i mądrości. Coraz lepiej rozumieli kim jest Jezus – zapowiadanym i oczekiwanym
Mesjaszem, nie takim jednak, jakim wyobrażały sobie pokolenia Izraelitów. „Świat Go
nie poznał”, lecz Oni Go przyjęli i poznali.
Takiej postawy względem narodzonego Jezusa pragnę Wam wszystkim życzyć.
Nie zważając na to, że wielu Jezusa nie przyjmuje lub traktuje Go coraz bardziej obojętnie,
Wy przyjmijcie Dziecię Jezus z otwartymi rękami oraz podejmujcie starania, by coraz lepiej
Go poznać. Przy bliższym poznaniu Jezusa przekonacie się o prawdziwości słów św. Jana,
który pisze, że wszyscy, którzy przyjmują Jezusa, otrzymują moc. Nie możemy o tym
zapomnieć w czasie, gdy pandemia osłabia nie tylko nasze fizyczne, ale i duchowe siły, gdy
tak osłabieni tracimy czujność i poczucie orientacji w zamęcie kulturowym, społecznym
i politycznym. To, co się w nas i wokół nas dzieje przekonuje, że nie jesteśmy
samowystarczalni, „potrzebujemy Pana jak starożytni żeglarze gwiazd” (papież Franciszek).
Jemu zatem zawierzajcie swoje niepokoje, bo tylko Bóg jest w stanie skierować ku dobru to,
co złego i nieszczęśliwego się nam przytrafia, z czym nie jesteśmy sobie w stanie poradzić.
Moc, z którą przychodzi do nas Emmanuel, sprawia, że „stajemy się dziećmi
Bożymi”. ”Być dzieckiem Boga – pisze św. Edyta Stein – znaczy oddać się w ręce Boga,
czynić Jego wolę, złożyć w Jego Boskie ręce swoje troski i swoje nadzieje. Słowa Bądź wola
Twoja powinny stać się dla chrześcijanina normą życia, powinny regulować bieg dnia od rana
do wieczora, być ciągle główną naszą myślą. Wszystkie inne troski Bóg przejmie na siebie,
nam do końca życia pozostanie ta jedna, gdyż nigdy nie możemy być pewni, że znajdujemy
się na drodze, która wiedzie ku Niemu”.
Takiej mocy wiary życzę Wam, Bracia i Siostry. Niech żadne troski nie przesłaniają
tej głównej, by zawsze być na drodze wiodącej do Jezusa! Stawajcie się dziećmi Bożymi,
czyli ludźmi bezwarunkowego zaufania Bogu! Świętować Boże Narodzenie oznacza przyjąć
sercem Dzieciątko Jezus i całkowicie Mu zaufać. Takiego świętowania Wam życzę i o to się
modlę!
Proszę, byście wśród życzeń, składanych w ten świąteczny czas skierowali życzliwe
myśli w formie modlitwy także pod adresem naszej Ojczyzny i Kościoła w Polsce.
„Panie Jezu Chryste,
Ty, który jesteś naszym pokojem,
Ty, który zburzyłeś rozdzielający ludzi mur – wrogość,
Ty, który ludzi dalekich czynisz bliskimi,
Ty, który w sobie zadałeś śmierć wrogości!
Prosimy, zadaj śmierć także jakiejkolwiek wrogości w nas!
Daj nam światłe oczy serca, byśmy przestali widzieć w sobie wzajemnie przeciwników, a
zobaczyli współdomowników – w Twoim Domu, a także w tym domu, który ma na imię
Polska”.
Na czas świąt Bożego Narodzenia i pomyślny Nowy Rok przyjmijcie pasterskie
błogosławieństwo w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.
Bp Wiesław Lechowicz
Delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej
SŁOWO BISKUPA WIESŁAWA LECHOWICZA DO POLONII I POLAKÓW ZA GRANICĄ Z OKAZJI UROCZYSTOŚCI NMP KRÓLOWEJ POLSKI
Kochani Rodacy, Bracia i Siostry!
Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski jest między innymi dniem szczególnej modlitwy za Polonię i Polaków żyjących poza granicami naszego kraju. Od kilku lat w dniu 3 maja, razem z siostrami misjonarkami i księżmi chrystusowcami, celebruję Eucharystię w Domu Generalnym Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej w Morasku k. Poznania. W obecnym roku nie będzie to możliwe z oczywistych powodów, co nie musi się jednak wiązać z zerwaniem tej pięknej tradycji. Modlitwa bowiem przekracza wszelkie granice i odległości, jednoczy ludzi z Bogiem i wzajemnie ze sobą. Dlatego chciałbym zapewnić Was o modlitwie za Was i w Waszych intencjach oraz zaprosić Was do jedności w modlitwie przed obliczem Królowej Polski i Polonii.
W uroczystość NMP Królowej Polski odczytywana jest Ewangelia opisująca testament Jezusa z krzyża (J 19,25-27), skierowany do apostoła Jana i Maryi. Inspirowani słowem Bożym zwróćmy nasze spojrzenie na Maryję. Tym bardziej, że Jej postawa może nam wiele powiedzieć i pomóc w konfrontacji z różnymi pytaniami i wątpliwościami, rodzącymi się w czasie pandemii.
Maryja uczy nas pokory połączonej z całkowitym zaufaniem Panu Bogu. Przeżywana epidemia i perspektywa jej skutków jest wielkim apelem, wręcz krzykiem, skierowanym do człowieka o pokorę i uznanie siebie za stworzenie, a nie Stwórcę. W takim duchu Maryja stała pod krzyżem, wiedząc że stoi wobec tajemnicy, której do końca nie da się pojąć. Stała, ponieważ ufała Bogu, a to bezgraniczne zaufanie opierała na osobistym doświadczeniu. Przekonała się w swoim życiu, że Bóg Ją kocha i dotrzymuje słowa, i stąd nawet krzyżowa śmierć Jezusa nie pozbawiła Jej zaufania do Niego.
Maryja uczy nas także miłości wobec Boga i drugiego człowieka. Zgodnie ze słowami Jezusa, otoczyła swą macierzyńską miłością apostoła Jana. Jak wiemy z przekazu ewangelicznego, matczyną troską objęła później pozostałych apostołów, z którymi oczekiwała w Wieczerniku na zesłanie Ducha Świętego. Cierpienie związane z przeżywanym nieszczęściem może zamknąć ludzkie serce, ale może też, i tak było w przypadku Maryi, jeszcze bardziej je otworzyć. Niech więc spojrzenie na Maryję stojącą wiernie pod krzyżem przypomni nam, że najważniejsza jest miłość, że najważniejszy jest człowiek, którego Bóg mi powierzył i powierza.
Maryja swoim przykładem wzywa nas do podtrzymania w sobie i u innych nadziei. Bez nadziei, tak jak bez powietrza, nie da się żyć. Na czym opierała się nadzieja Maryi? Papież Franciszek podpowiada nam: „Maryja nie jest kobietą, która ulega przygnębieniu w obliczu niepewności życia, zwłaszcza gdy nic nie zdaje układać się właściwie. Tym bardziej nie jest kobietą, która gwałtownie protestuje, która pomstuje na losy życia, często objawiające wrogie oblicze. Jest natomiast kobietą, która słucha. Nie zapominajcie, że zawsze istnieje wielkie powiązanie między nadzieją, a wysłuchaniem. Maryja jest kobietą, która słucha, która akceptuje życie takim, jakim się nam daje, z jego dniami szczęśliwymi, ale także z jego tragediami, których nigdy nie chcielibyśmy napotkać”. Nadzieja Maryi brała się ze słuchania Boga! Wsłuchujcie się więc w Boży głos dochodzący z kart Biblii i z nauczania Kościoła, ale także wydobywający się z sumienia, czasami z ust drugiego człowieka, niejednokrotnie objawiający się w wydarzeniach i okolicznościach życiowych. Maryja wskazuje, że słowo Boże jest światłem i życiem, i dlatego jest źródłem naszej nadziei.
Drodzy Bracia i Siostry!
Dzielę się z Wami tymi refleksjami z nadzieją, że wpatrując się w naszą Matkę i Królową, potrafimy według Jej przykładu kształtować nasze życie, w tym również przeżywać obecne trudne doświadczenia. Zapraszając Was do jednoczącej nas z sobą i z Bogiem modlitwy w obecności Maryi, zapewniam Was o mojej stałej modlitwie i pamięci. Niech Królowa Polski swoim miłującym spojrzeniem obejmie każdego i każdą z Was oraz zaniesie Wasze modlitwy do stóp Najwyższego Boga, przed którym stajemy w tym wyjątkowym czasie z pokorą, miłością i nadzieją.
Z pasterskim błogosławieństwem
Bp Wiesław Lechowicz
Delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej
Warszawa, 27 kwietnia 2020 r.
LIST OJCA ŚWIĘTEGO do wszystkich wiernych na maj 2020 r.
LIST OJCA ŚWIĘTEGO do wszystkich wiernych na maj 2020 r.
Drodzy bracia i siostry,
Zbliża się maj, miesiąc, w którym lud Boży szczególnie żarliwie wyraża swoją miłość i nabożeństwo do Dziewicy Maryi. Do tradycji tego miesiąca należy odmawianie różańca w domu, w kręgu rodzinnym. Do docenienia tego wymiaru domowego, także z duchowego punktu widzenia, „zmusiły” nas ograniczenia pandemii.
Dlatego postanowiłem, żeby w maju zaproponować wszystkim odkrycie na nowo piękna odmawiania różańca w domu. Można to uczynić razem lub samemu, zadecydujcie w zależności od sytuacji, doceniając obie możliwości. Ale w każdym przypadku jest pewien sekret, aby to uczynić: prostota; i łatwo znaleźć, także w internecie, dobre wzorce modlitwy, które można zastosować.
Ponadto ofiarowuję wam teksty dwóch modlitw do Matki Bożej, które możecie odmawiać na zakończenie Różańca, a które sam będę odmawiał w maju, w duchowej jedności z wami. Załączam je do tego listu, aby były dostępne dla wszystkich.
Drodzy bracia i siostry, wspólna kontemplacja oblicza Chrystusa z sercem Maryi, naszej Matki, sprawi, że będziemy jeszcze bardziej zjednoczeni jako rodzina duchowa i pomoże nam przezwyciężyć tę próbę. Będę się za was modlił, zwłaszcza za najbardziej cierpiących, i proszę was, módlcie się za mnie. Dziękuję wam z serca i wam błogosławię.
Rzym, u świętego Jana na Lateranie, 25 kwietnia 2020 r.
Święto św. Marka Ewangelisty FRANCISZEK
Modlitwa 1
O Maryjo, Ty zawsze jaśniejesz na naszej drodze jako znak zbawienia i nadziei.
Powierzamy się Tobie, Uzdrowienie chorych, która u stóp krzyża zostałaś powiązana z cierpieniem Jezusa, trwając mocno w wierze.
Ty, Zbawienie ludu rzymskiego, wiesz czego potrzebujemy i jesteśmy pewni, że zatroszczysz się o to, aby radość i święto – tak jak w Kanie Galilejskiej – mogły powrócić po tym czasie próby.
Pomóż nam, Matko Bożej Miłości, byśmy dostosowali się do woli Ojca i czynili to, co powie nam Jezus, który obarczył się naszym cierpieniem i dźwigał nasze boleści, by nas prowadzić przez krzyż ku radości zmartwychwstania. Amen.
Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona.
Modlitwa 2
„Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko”
W obecnej dramatycznej sytuacji, pełnej cierpienia i udręki, która ogarnia cały świat, wołamy do Ciebie, Matko Boga i nasza Matko, i uciekamy się pod Twoją obronę.
O Dziewico Maryjo, miłosierne oczy Twoje na nas zwróć w tej pandemii koronawirusa, i pociesz tych, którzy są zagubieni i opłakują swoich bliskich zmarłych, niekiedy pochowanych w sposób raniący duszę. Wspieraj tych, którzy niepokoją się o osoby chore, przy których, by zapobiec infekcji, nie mogą być blisko. Wzbudź ufność w tych, którzy są niespokojni z powodu niepewnej przyszłości i następstw dla gospodarki i pracy.
Matko Boga i nasza Matko, błagaj za nami u Boga, Ojca miłosierdzia, aby ta ciężka próba skończyła się i by powróciła perspektywa nadziei i pokoju. Podobnie jak w Kanie Galilejskiej, wyjednaj u Twego Boskiego Syna, by pocieszył rodziny chorych i ofiar oraz otworzył ich serca na ufność.
Chroń lekarzy, pielęgniarki i pielęgniarzy, pracowników służby zdrowia, wolontariuszy, którzy w tym czasie kryzysu znajdują się na pierwszej linii frontu i narażają swoje życie, aby ocalić inne istnienia. Podtrzymuj ich heroiczne wysiłki i daj im siłę, dobroć i zdrowie.
Bądź blisko tych, którzy w dzień i w nocy opiekują się chorymi oraz kapłanów, którzy z troską duszpasterską i zaangażowaniem ewangelicznym starają się pomagać i wspierać wszystkich.
Najświętsza Dziewico, oświeć umysły naukowców, mężczyzn i kobiet, żeby mogli znaleźć właściwe rozwiązania i pokonać tego wirusa.
Wspieraj przywódców państw, aby działali mądrze, z troską i wielkodusznością, pomagając tym, którym brakuje tego, co niezbędne do życia, planując rozwiązania społeczne i ekonomiczne z dalekowzrocznością i z duchem solidarności.
Najświętsza Maryjo, porusz sumienia, aby ogromne sumy używane na rozwój i doskonalenie uzbrojenia mogły być wykorzystane do promowania odpowiednich badań, żeby zapobiec podobnym katastrofom w przyszłości.
Najukochańsza Matko, spraw, aby w świecie wzrastało poczucie przynależności do jednej wielkiej rodziny, świadomość więzi łączącej wszystkich, abyśmy z duchem braterskim i solidarnością spieszyli z pomocą w licznych biedach i sytuacjach nędzy. Pobudzaj do stanowczości w wierze, wytrwałości w służbie, stałości w modlitwie.
O Maryjo, Pocieszycielko strapionych, weź w ramiona wszystkie swoje niespokojne dzieci i wyproś, aby Bóg zadziałał swoją wszechmocną ręką i uwolnił nas od tej straszliwej epidemii, żeby życie mogło powrócić do normalnego biegu w spokoju.
Zawierzamy się Tobie, która jaśniejesz na naszej drodze jako znak zbawienia i nadziei, o łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo! Amen.
Uratowały mnie trzy słowa: Jezu, ufam Tobie! [ŚWIADECTWO]
Po chwili z lasu wyszedł człowiek. W moim przekonaniu był to Jezus - taki jak na obrazie w ołtarzu w bazylice w Łagiewnikach.
3 marca 2012 roku wracałem pociągiem z Warszawy do Krakowa. Do Kielc czytałem materiały ze szkolenia ubezpieczeniowego, w którym właśnie uczestniczyłem. Podróżowałem w pierwszym wagonie, tyłem do kierunku jazdy. Po stacji we Włoszczowej zadzwoniłem do żony, aby się z nią umówić, gdzie i o której ma mnie odebrać w Krakowie. Odcinek z Kielc do Krakowa postanowiłem przedrzemać.
W miejscowości Szczekociny doszło do czołowego zderzenia dwóch pociągów pasażerskich. Najpierw usłyszałem ogromny huk. Zanim pomyślałem, co się stało, poczułem bardzo silne uderzenie w tył głowy, wielki ból i wtedy ogarnęła mnie ciemność. Straciłem przytomność. Nie wiem, w jaki sposób wypadłem z pociągu. Obudziłem się na dole nasypu kolejowego, który był bardzo wysoki.
Na górze zobaczyłem leżący pociąg, przechylony w moją stronę. Wtedy dotarło do mnie, co się stało. Uświadomiłem sobie, że jechałem tym pociągiem, a teraz leżę na nasypie, na skraju lasu. Ból całego potłuczonego ciała narastał z każdą sekundą, wokół było prawie ciemno. Najpierw krzyknąłem "ratunku", ale pomoc znikąd nie nadeszła. Nie było nikogo oprócz ludzi jęczących lub niedających oznak życia. Z jednej strony las, z drugiej nasyp kolejowy. Zrozumiałem, że na pomoc ludzką mogę liczyć tylko przez Boga.
Przyszły mi na myśl trzy słowa, które wielokrotnie wypowiadałem w modlitwie: "Jezu, ufam Tobie!". Zacząłem się nimi modlić na głos, a może nawet krzyczeć. Po chwili z lasu wyszedł człowiek. W moim przekonaniu był to Jezus - taki jak na obrazie w ołtarzu w bazylice w Łagiewnikach. Skierował swoje kroki prosto do mnie. Przedstawił się z imienia i nazwiska i zapytał o moje imię. Wtedy dotarło do mnie, że jest to człowiek. Jestem jednak przekonany, że przysłał go do mnie Jezus.
Zapewnił mnie, że będzie mnie ratował, a ja mam się trzymać. Na początku przykrył mnie własną kurtką, następnie zorganizował deskę strażacką do przenoszenia rannych, a potem zawołał kolegę, który zatamował krew płynącą z rozciętej głowy. Razem transportowali mnie na drugą stronę nasypu, gdyż z tej strony dojazd karetki ratunkowej był niemożliwy.
W tym czasie parę razy traciłem przytomność. Po drugiej stronie nasypu, gdzie przy światłach reflektorów odbywała się akcja ratunkowa służb zawodowych, musiał zorganizować mi karetkę, gdyż nie miałem opaski od ratowników medycznych, co mnie wykluczało z grupy przeznaczonej do przewiezienia. Słyszałem taką rozmowę: "Pan musi mu dać karetkę, on ma złamany kręgosłup, miednicę, nogi, żebro, które mu przebija płuco, rozciętą głowę, duży upływ krwi, obrażenia wewnętrzne i traci przytomność".
Odpowiedź była taka: "Nie zawracaj głowy, ja tu jestem dowódcą". Nie mogłem tego potwierdzić, gdyż nie miałem na tyle siły, jednak
szeptem powtarzałem słowa: "Jezu, ufam Tobie!". Ciągle słyszę mojego ratownika, jak uparcie walczy o karetkę dla mnie. Wreszcie podchodzi i mówi: "Zaraz będzie transport". Po chwili przychodzą ratownicy medyczni, biorą mnie na nosze, on odprowadza mnie do karetki. Na pożegnanie mówi: "Zbyszek, nic więcej dla ciebie nie mogę zrobić".
Karetka zawiozła mnie do Szpitala św. Anny w Miechowie. Tam zajęli się mną wspaniali ludzie i świetni fachowcy. Wykonali centralne wkłucie i doprowadzili proces ratowania mojego życia do końca. Dostałem od Jezusa drugie życie, uważam to za cud. Miałem małe szanse na przeżycie, a jeśli już, to czekał mnie wózek inwalidzki. Dzisiaj, po operacji w Miechowie i trzech operacjach w Szpitalu im. Rydygiera w Krakowie, poruszam się o kulach, ale wierzę, że będę chodził bez nich. Wierzę też, że ustąpią dolegliwości urologiczne. Chcę jeszcze zaznaczyć, że ludzie, którzy mnie ratowali, to Sławek (16 lat) i Mateusz (17 lat). Tacy młodzi, a tacy dojrzali. Oceńcie sami, czy to nie cud… Ja to wiem.
Tekst pochodzi z książki "Cuda świętej Siostry Faustyny".
DEON.PL